top of page
EN

GRAJĄC NA WŁASNĄ NUTĘ
  -
RECENZJE -

 

„Opowieści Gary’ego, wspomnienia i anegdoty z tras koncertowych są jak transkrypcja melodii na słowa. Czytając o jego artystycznych przygodach, ma się wrażenie, że zabiera on czytelnika w podróż do swojego muzycznego świata. Polecam wszystkim, którzy kochają podróże w przeszłość i muzykę, jazz szczególnie.”
 

- Adam Makowicz

 

W dwudziestu ośmiu impresjach, zawarł swoją historię Gary Guthman – trębacz, kompozytor, lider zespołów, producent i pedagog.

Wyliczenie wszelkich aktywności Gary’ego Guthmana zajęło by zapewne większość część niniejszego tekstu. Niemal wszystkie poznamy dzięki wspomnieniom zawartym w jego książce. Ale „Grając na własną nutę” nie jest typową biografią – chociaż całą opowieść ma charakter linearny i chronologiczny.

Gary Guthman konstruuje narrację o swoim życiu tylko z wybranych elementów. Opowiada o ważnych dla siebie osobach, istotnych zdarzeniach. Pokazując często jak banalny z pozoru epizod może znaczący wpływ na  życie. We wspomnieniach przewija się śmietanka muzycznego – nie tylko jazzowego – świata: Bee Gees, Aretha Franklin, Tony Bennett, Michael Bublé oraz w mocno żartobliwy sposób Miles Davis.

Całość ma charakter lekkiej gawędy, przyprawionej licznymi anegdotami. Ale lekkość nie przeszkadza w tym by z poszczególnych opowieści nie dało się wyciągnąć całkiem poważnych i istotnych nauk. Książka atrakcyjna, ciekawa, pouczająca – można śmiało rzec skomponowana idealnie.

Książka ukazała się w tłumaczeniu Piotra Pieńkowskiego."

- Krzysztof Komorek (Blog Donos kulturalny)

 

Dawno już książka nie zagarnęła mnie tak łapczywie, jak tym razem...

Stojąc w księgarni i nie mogąc się oderwać od każdego słowa jakie Gary Guthman zapisał w swoich artystycznych wspomnieniach... nabierałam całymi hałstami nastrój tej opowieści...Jest tu wątek mistyczny, duchowy, artystyczny, jazzowy, miłosny i najzwyklejszy w świecie...życiowy, a czyta się jednym tchem... Wpisało mnie w karty opowieści i nie chciało puścić... zabrałam do domu...I tym bardziej znów się dam porwać, bo czytam właśnie o tym jak Gary Guthman poznaje urzekającą i niedostępną Gosia Zalewska....A co dalej... to jak w bajkach zapisują poeci. Czego I Państwu życzę......Jazzposterka w Empiku."

- Agnieszka Sobczyńska (Jazzposterka)

 

Przy akompaniamencie melodii wygrywanych przez moją starszą córkę, ćwiczącą na zajęcia do szkole muzycznej, czytałam sobie książkę niezwykłą.  Niezwykłą, bo opowiadającą historię życia człowieka nietuzinkowego, urodzonego w amerykańsko- żydowskiej rodzinie, przez lata działającego w Stanach, którego miłość do muzyki i do pięknej kobiety, sprowadziła aż do Polski.  „Grając na własną nutę” Garego Guthmana nie jest typową biografią, mam wrażenie, że autor zdecydował się przed czytelnikiem odsłonić tylko te fakty ze swojego życia, które na niego mocno wpłynęły i ukształtowały go jako kompozytora, trębacza, dyrygenta, pedagoga, czy życiowego partnera. I dobrze, bo dostajemy historię jego życia chronologiczną, ale absolutnie nieprzynudzającą mało istotnymi faktami.

Autor gawędziarskim stylem snuje opowieść zabawną, ciekawą, momentami wzruszającą, a momentami nawet i przerażającą, bo niebezpiecznych przygód w jego życiu nie brakowało. Nie będę Wam zdradzać szczegółów, bo je najlepiej poznacie sami, czytając książkę. Mogę wam jedynie wspomnieć, że jest to nie tylko ciekawa, ale też niezwykle pouczająca opowieść, przez którą się płynie, chłonąc nie tylko losy autora, ale też poznając społeczne niuanse w Stanach Zjednoczonych,  zawiłości relacji polsko- żydowskich i związanych z nią uprzedzeń, jak i całą plejadę znanych nazwisk, z którymi muzyk współpracował. Gary dawał liczne koncerty, podróżował po całym świecie,  grywał nawet na statku wycieczkowym, poznawał ciekawych ludzi, a wszystko to robił z jednym przesłaniem, by grać, czy tworzyć lepiej, ale zawsze zgodnie z własnym przekonaniem, na własną nutę. Z tą myślą dążył do stworzenia ważnego dzieła. Musical „List w Warszawy”, to taki rezultat jego misji- sprawienia, by „Żydzi i Katolicy dostrzegli się nawzajem i zaakceptowali swoją wspólną historię” poprzez pokazanie ukrytych, czy zapomnianych prawd.

Nie wiedziałam musicalu, bardzo tego żałuję…Ale popłakałam się czytając tylko słowa przytoczonych przez autora piosenek, świetnych w oryginale i rewelacyjnie przetłumaczonych na polski, mogę więc sobie jedynie wyobrazić, jak wielkim przeżyciem emocjonalnym było uczestniczenie w tym spektaklu. Zapewniam Was jednak, że czytanie książki „Grając na własną nutę” to również była prawdziwa uczta, zarówno czytelnicza, jak i muzyczna. Dlatego polecam każdemu szukającemu książek ciekawych, o nietuzinkowych postaciach, takich opowieści, z których płynie pewna nostalgia do czasów już minionych, ale też radość z tego, co dają nam chwile obecne."

- Gabi Feliksiak (blog - Z pamiętnika Mola Książkowego)

 

 

„Moje życie to niesamowita przygoda”.  Opowieści Gary’ego Guthmana - „Grając na własną nutę”

Wspomnienia Gary’ego Guthmana nie są klasyczną autobiografią. To opowieści o wzlotach i klęskach wspaniałej muzycznej kariery, ale także fascynujący ciąg rozważań nad naturą talentu i sztuki, przedstawiony w intymnej i bardzo osobistej formie zwierzeń pokornego sługi muzyki. W Wydawnictwie Znak ukazała się książka słynnego amerykańsko-polskiego trębacza, jazzmana i kompozytora, który swoje artystyczne życie związał z Polską.

Laureat Literackiej Nagrody Nobla 2023, norweski pisarz i dramaturg John Fosse w wywiadzie dla serwisu Lithub (cytowanym na portalu „Lubimy czytać”) powiedział: – Myślę, że najlepsza rada, jaką otrzymałem, to ta dana mi przez życie, a nie przez inną osobę. Dlatego właśnie brzmi ona: „słuchaj siebie, a nie innych. Trzymaj się tego, co sam masz i znasz. Nie myśl o tym, czego ci brakuje, co mają inni, skup się na tym, co zostało dane tobie. Posłuchaj swojego wewnętrznego głosu i własnej wizji tego, jak powinno wyglądać pisanie”.

Nie mogłem uwolnić się od tej myśli, wspomnienia Gary’ego Guthmana przeczytałem, kiedy ogłoszono już laureata Literackiej Nagrody Nobla. Guthman gra na własną nutę, robi wszystko „po swojemu” i słucha swojego wewnętrznego przesłania. Pozostaje wierny sobie, nawet jeśli nie wszystko idzie zgodnie z jego marzeniami. Podkreślić też należy literacką swobodę, z jaką porusza się artysta. Książkę czyta się znakomicie, dosłownie „jednym tchem”.

Nieokiełznana wyobraźnia pcha twórcę go do innych dziedzin, niż tylko wykonawstwo. Guthman z sukcesem komponuje musicale i muzykę symfoniczną. Pisaliśmy o nagraniu „Concerto Romantico” („Koncert na harfę i orkiestrę symfoniczną”), utworze skomponowanym dla Małgorzaty Zalewskiej w 2017 roku. Jego prawykonanie odbyło się w Filharmonii Zabrzańskiej w lutym 2018 roku pod batutą Sławomira Chrzanowskiego. „Koncert na trąbkę i orkiestrę symfoniczną” powstał z kolei w 2019 roku. Po raz pierwszy zaprezentowano go w Filharmonii Łódzkiej w styczniu 2020 roku pod dyrekcją Pawła Przytockiego. Zastanawialiśmy się, o czym śpiewa flet w nowym koncercie Gary’ego Guthmana w wirtuozerskiej interpretacji Łukasza Długosza. Pisaliśmy o suicie „The Traveler” skomponowanej do cyklu wierszy zatytułowanych „The Nine Doors” („Dziewięć wrót”), inspirowanych tekstami filozoficznymi związanymi z astronomią i astrologią.

Guthman jest także kompozytorem „Fantazji Łódzkiej”, symfonii zamówionej przez Filharmonię Łódzką z okazji 600. rocznicy uzyskania przez Łódź praw miejskich w 1423 roku. Prapremiera odbyła się 24. Festiwalu Filharmonii Łódzkiej „Kolory Polski” 2023 roku. Czteroczęściowy utwór został zainspirowany burzliwą historią tego niezwykłego miasta, Łodzi – „Ziemi obiecanej”.

Gary Guthman jest autorem wszystkich kompozycji na dwóch albumach studyjnych wokalistki Sashy Strunin: „Woman in Black” (2016) i „Autoportrety” (2019, do wierszy Mirona Białoszewskiego).

Ale czytając wspomnienia Gary’ego Guthmana mamy do czynienia z innym obrazem tego twórcy. „Grając na własną nutę” to opowieści o jego przygodach i przebiegu kariery, choć nie jest to klasycznie linearnie napisana autobiografia. To ciąg rozważań o narodzinach i rozwoju pasji, wyciąganiu wniosków z niepowodzeń, ale także sukcesów. Są to refleksje o istocie sztuki muzycznej, przemyślenia związane z rozwojem kariery. Guthman pisze o koncertach na żywo z wybitnymi gwiazdami: Tomem Jonesem, Arethą Franklin, Johnnym Mathisem, Engelbertem Humperdinckiem, Sergio Mendesem, Burtem Bacharakiem, Tonym Bennettem, Michelem Legrandem, Neilem Sedaką i występach z Michaelem Bublé.

Ale nie relacjonuje przebiegu swojej edukacji. Jego wspomnienia nie zawierają też zwierzeń dotyczących życia osobistego, choć dużą część poświęca swoim dzieciom, Sarah i Davidowi. Pięknie opisuje też pierwsze spotkanie z Małgorzatą Zalewską, harfistką, której zakłócił koncert i dla której zamieszkał w Polsce. – Wiedziałem już, że to jest kobieta, której szukałem przez całe życie i z którą chcę spędzić resztę swoich dni – deklaruje artysta.

– Kolejne przeprowadzki za granicę, do dwóch różnych kulturowo krajów, przygotowały mnie na konieczność dostosowywania się do nowej rzeczywistości i zawierania kompromisów – pisze w swoich wspomnieniach Gary Guthman, amerykański trębacz, muzyk jazzowy, kompozytor i pedagog, który występował z wieloma zespołami jazzowymi na całym świecie. – Miałem szczęście, że mogłem przyglądać się setkom międzynarodowych sław w Ameryce Północnej i grać z nimi, co pomogło mi zostać solistą, artystą estradowym i kompozytorem. Życie w Polsce dało mi okazję zasymilowania się z obcą kulturą i poznania nowego języka. Różne życiowe katastrofy dały mi najważniejszą lekcję: „Pozbieraj się, otrzep z kurzu i zacznij od początku!”. Dalej nie wiem, czy mam jakąś ostateczną odpowiedź na pytanie mojej córki Sarah: „Skąd wzięła się twoja pasja?”. Jedno wiem na pewno. Szukając iskry, która rozpaliła moją pasję, odnajduję pokłady inspiracji schowane naprawdę bardzo głęboko.”

Wspomnienia, muzyczne opowieści i mnóstwo anegdot z życia artysty w rytmie jazzu przetłumaczył Piotr Pieńkowski. Guthman zabiera czytelników na koncerty z największymi gwiazdami, spotkaniach z Milesem Daviesem i Winstonem Marsalisem. Opowiada również o rodzinie, swoich związkach z Polską i polsko – żydowskich relacjach, które stały się muzycznymi inspiracjami utworów, np. musicalu „List do Warszawy”.

– Nigdy bym nie przypuszczał, że wszystkie opisane tu, tak różne wydarzenia złożą się na cudowną podróż całego życia. Nadal będę grał na własną nutę! – Gary Guthman obiecuje, że to jeszcze nie koniec!

Wspomnienia Gary’ego Guthmana „Grając na własną nutę” ukazały się nakładem Wydawnictwa Znak."

- Tomasz Pasternak (portal ORFEO)

JazzPRESS, May-June 2024

 

I was familiar with Guthman's trumpet sound, and no small surprise, the richness of his musical - and what’s more – his resume. The American settled permanently in Warsaw in 2008, living with his wife, the renowned harpist Malgorzata Zalewska-Guthman. His memoir is deftly written and a good read. Guthman's memoir is brimming with big names in both jazz and popular music, as well as funny and sometimes terrifying adventures, such as meeting the Hells Angels after one of his concerts when necessity resulted in a police escort to protect the artist's escape from a dangerous motorcycle gang. The book is not a linear, chronological account of events but rather a collection of stories from the rich history of the musician's career. Guthman repeatedly emphasizes how lucky he was, encountering great masters on his path, whose knowledge and experience he skillfully used. In addition to musical themes, there are touching descriptions of his relationships with his father and mother, and the Polish-Jewish history that resulted in the composition of his musical- “Letter from Warsaw.”

Guthman vividly depicts the beginnings of his musical path, detailing its initiation by climbing into the attic, where he finds dusty gramophone records in an old suitcase from his mother's collection and the electrifying impression made on him of the sound of Harry James' trumpet and orchestra with his hit song, “You Made Me Love You,” and virtuosic performance of “Flight of the Bumblebee.”

He was just nine years old when he declared to a teacher recruiting members for the school orchestra that he wanted to play the trumpet, just like Harry James. He was offered the least popular tuba, so when he returned home, he recounted the conversation to his parents and convinced his parents, delighted by his newfound passion, to buy him a trumpet. On his tenth birthday, his parents took him to a music store, where he surprised everyone with the ease with which he made the first sound from the instrument of his dreams. From that moment on, he never parted with the trumpet, taking private lessons and practicing daily in the basement. At the age of fourteen, he got into a youth Dixieland band, which, as it turned out, required not only his instrument skills but also tap dancing while performing gymnastics. These rather original experiences resulted, at the age of seventeen, in a promotion to the Portland Youth Orchestra and a fascination for big bands. From the beginning, he studied and wrote arrangements for orchestras himself. In addition to his career as a soloist with many orchestras in Canada and the United States, alongside the world's jazz and pop music greats, Guthman is also a respected arranger and big-band leader worldwide. He recalls with particular fondness a performance at New York's Carnegie Hall and a meeting with Miles Davis.

Guthman poignantly describes the moment when he "lost his voice” (his ability to play the trumpet). A combination of too much playing and health issues caused him to suddenly find himself unable to make any sound from his trumpet during one of his concerts. After medical and musical consultations, he was forced to take time to re-discover his voice. He had to learn to play again, from scratch, practicing laboriously for two years. He spent that time as well studying philosophy and astrology, searching for a new life path.

A special event was meeting his wife, Małgorzata (Margaret), aboard the ocean liner they were both performing on. The beginnings did not bode well, as, sitting in the audience during her performance, Gary was busy in a loud conversation with a long-lost friend. Repeated attempts to apologize for his unfortunate behavior were unsuccessful, but Guthman did not give up and, after many weeks, managed to win Małgorzata over and form a relationship that resulted in his move to Poland, where he lives today.

Amusing, in retrospect, is the story of the "tour from hell" inherent in every musician's life, during which almost every conceivable disaster happened: from an alcohol-impaired music agent and driver in one person to a manager disappearing with cash, incompetent musicians to put it mildly, and a piano whose leg fell off during a concert...

Guthman manages to create a colorful, not only musical, portrait of America, recounting interstate and interclass differences. There is also a touching description of family relationships, with a mother who passed away after a long illness and a father whose military career and participation in WWII took a deep toll on his personality.

Fascinating relationships, anecdotes, amusing and horrifying mishaps, and much more. I highly recommend a read.

 

Review by Basia Gagnon

bottom of page